wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 4 - Dobranoc

Witam wszystkich :))
Pierwszy post na czas!
Powiedzmy, dwa dni w plecy - ale nareszcie wstawiam część.
Ja jestem nieogarnięta - a rozdział średniej długości, za co przepraszam.
Piszcie swoje przemyślenia co do rozdziału w komentarzach ;>
Pozdrawiam :v

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


- Jak to: „Uciekła”?! - wykrzyknęłam te słowa tak głośno, iż niewątpliwie mój głos będzie nawiedzał ludzi w snach.

- Tak to. Twój tatulek już miał przydzielić jego Duszę do odpowiedniego oddziału w wojsku, kiedy nagle wrócił do życia. - w jej głosie wyczułam odrazę. Przecież wszyscy wiedzieli, że to Ona włada życiem i śmiercią, a tu nagle, ktoś postanowił się jej sprzeciwić.

Nie wiedziałam jak powinnam zareagować. Może złość? Rozpacz? Lub, jak to ona postąpiła, odraza.
Spojrzałam na nią zdegustowana. Miałam nadzieję, że powie mi... w sumie, nie wiem czego od niej oczekiwałam. Jednak raczej nic nie była w stanie zwalić mnie z nóg, po tym co usłyszałam dotychczas. Pomyliłam się.

- Nikt go nie uratował. Facet sam się wskrzesił! - podniosła głos do krzyku. - On... nie jest człowiekiem. To ktoś z naszego wymiaru. - ostatnie zdanie mówiła prawie szeptem, a w jej oczach widziałam grające emocje, gniew i żal.

Wiedziałam, że nie lubiła być lekceważona, lecz miała sentyment do potworów z naszego wymiaru. Była prawie matką. Matką wszystkich stamtąd. To ona decydowała, które dusze uczyni nieśmiertelne – a w parze z tym szło bycie Demonem, jak tata. Śmierć tak jakby była moją babką – ale mogę być pewna, że nie chciałaby słyszeć czegoś takiego. Pamiętając, że mam tylko szesnaście lat, a ona żyła od samego początku istnienia, wiedziałam, że była w stanie zabić mnie za słowo 'babciu'. Miała przecież jeszcze masę 'pseudo-wnucząt'. Nie musiała trzymać się z nami.


- Co mam zrobić? - mruknęłam grobowym tonem. Ona tylko czekała aż zadam to oczywiste pytanie.

- Oj, jak zawsze nic nie wiesz – powiedziała milutko, lecz każde słowo ociekało ironią. - Biedna, mała Agnes – był to sprawdzian wytrzymałości, jeśli jej przyłożę obleję. Zacisnęłam dłonie w pięści, zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu.

Otworzyłam oczy. Natrafiłam wzrokiem na pustkę, lecz dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to Śmierć. Jej twarz była tak blisko mojej, że nasze oczy były równolegle do siebie. Lub inaczej, miałam przed sobą tylko puste oczodoły. To, co zobaczyłam sprawiło, że w jednej chwili zerwałam się z krzesła i cofnęłam się parę kroków.

- Jesteś war... - w porę ugryzłam się w język. Nie zdążyłam dokończyć obelgi. - Co to miało być? - warknęłam. Odpowiedział mi śmiech, a moje ciało przeszył dreszcz.

- Słuchaj dziewucho, dzisiaj jest pierwszy grudnia. Masz trzydzieści dni, aby znów go zabić – mówiła z chytrym uśmiechem. - Niech jego Dusza wróci do armii, albo zniszczymy ten świat doszczętnie.

- Dlaczego miałoby mnie to przekonać? Nie zależy mi na tej planecie – nadal nie mogłam zrozumieć jej toku myślenia, lecz mogłam być pewna, że ona ma już plan.

- Bo wiesz, kiedy zniszczę Ziemię, ty nadal na niej będziesz... a ja nie zamierzam znów cię ratować – tak, to był jej plan. Zabić mnie kiedy nie wypełnię zadania. Miałaby mnie z głowy. - Ach. I jeszcze jedno. Tym razem nie pomogę ci mordować, masz zrobić to na własną rękę...

- Jesteś potworem! - wrzasnęłam.

- Zrobisz to dla mnie... i dla tatusia... - mruknęła chytrze, a następnie wypuściła jednego ze swoich strażników i zniknęła, a w głowie dzwonił mi jej złowieszczy śmiech.

Mam jej strażnika. Wiedziałam, że nie będę sama. Tatuś nie pozwoliłby jej zostawić mnie bez ochrony. Ale, czy na pewno...? Czy na pewno chciałam być kontrolowana...?
Rzuciłam okiem na postać stojącą pośrodku mojej kuchni. Unosiła się tam ciemna mgła, przez co nie mogłam dojrzeć strażnika. Lecz wiedziałam, że jeśli ja go nie widzę, on także mnie nie dojrzy.
Podeszłam cicho na skraj mgły, ale nadal noc nie widziałam. Moje ciało zaatakowało szybciej niż nakazał to umysł. Mogłam być pewna, że głowa przeciwnika jest poza zasięgiem moich ciosów. Mimo iż nie należałam do najniższych, wiedziałam, że tutaj jestem mniejsza. Na zmianę uderzałam prawą i lewą pięścią, celując w brzuch. Jednak po kilku ciosach moje dłonie tak bolały, jakbym uderzała w metal.

- No proszę, proszę, mamy tutaj rycerzyka? Może być ciekawie... - tak, mogę być pewna, że za dużo gadam. Na mojej wypowiedzi skupiłam większą część myśli, przez co nie zauważyłam kontrataku ze strony przeciwnika.

Jego pięść wyleciała z mgły z prędkością światła. Dostałam w twarz i pod siłą uderzenie odleciałam kilka kroków. Uderzyłam w ścianę, a kiedy się osunęłam, natychmiast sprawdziłam czy moja twarz nie ucierpiała za bardzo. Chyba wszystko dobrze, choć...
Poczułam ból w szczęce, jednak nie mogłam o tym myśleć. Dzięki moim mocom dodałam sobie siły. Teraz nie miał ze mną szans.
Podniosłam się z podłogi. Rozejrzałam się szybko i wzięłam do ręki pierwszy kubek jaki napotkałam. Chciałam rzucić tekst o herbatce, lecz stwierdziłam, że drugi raz nie popełnię tego błędu. Tym razem się nie odezwałam.
Rzuciłam kubkiem z całej siły. Wydaje mi się, że ucelowałam w głowę, jednak mgła nadal nie pozwalała mi dojrzeć szczegółów. Usłyszałam jęk i strażnik ruszył prosto na mnie.
Zrobiłam unik a następnie z całej siły uderzyłam go w gardło. Warknął złowrogo.
Kopnęłam go w kolano, a kiedy się zgiął wskoczyłam mu na plecy.
Poczułam się nienaturalnie wysoka. Złapałam przeciwnika za głowę i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie ma on hełmu.
Zaczęłam się zastanawiać z kim mam do czynienia. Mój przeciwnik niespodziewanie się wyprostował, przez co uderzyłam głową w sufit.
Straciłam czucie w rękach, przez co upadłam na podłogę. Poczułam jak coś wbija mi się w plecy. Cholera. Upadłam na potłuczony kubek.
Leżałam niezdolna się poruszyć. Głowa mi pulsowała, a ból w szczęce dawał się we znaki.
Mgła już prawie opadła, lecz nadal nie dostrzegałam przeciwnika.
Podniosłam się na tyle by siedzieć, co sprawiło mi ogromny ból. Chciałam spojrzeć mu w oczy i rzucić ciętą ripostą, tak na do widzenia. Uprzedził mnie.

- Jesteś głupia.

To było najbardziej upokarzająca rzecz, jakąkolwiek ktoś do mnie powiedział.
Następnie zamknęłam oczy.
Więcej grzechów nie pamiętam. Dobranoc.

4 komentarze:

  1. Heeej ;3
    Rozdział jak zwykle.... cudo *_*
    "Jesteś głupia" ;-;- najlepsza cięta riposta ever :3
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na nowy rozdział ;)
    A teraz spadam, żeby wymyślić jakąś sensowną miniaturkę walentynkową, i rozdziął XVII ;-;
    Pappapa! :*
    ~M.B.U

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek zaznaczę, że tekst wydawał mi się bardzo dynamiczny, co dodaje mu baaaardzo wiele :D Ogólnie wszystko dzieje się płynnie, co jest ogromnym plusem :) Rzadko komu się to udaje. Czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam,
    Soledad

    OdpowiedzUsuń
  3. A, tak na początku, zanim cokolwiek, dialogi rozpoczynaj od półpałzy –, bo myślnik jest nie w porządku. On tylko służy do połączeń wyrazowych, na przykład czarno-czerwony. I wcięcia na początku nowych akapitów też by umiliły czytanie.

    Nie musisz pisac w co drugim zdaniu - Kopnęłam GO, uderzyłam GO - w pomieszczeniu nie ma nikogo innego, więc to logiczne, a pozwala uniknąć zbędnych powtórzeń.
    I w sumie... Opowiadanie robi się trochę chaotyczne. Po co ona tłucze się ze strażnikiem? Śmierć tak se hop- siup i juz jej nie ma? Po co jej była potrzebna? Nie gnaj tak, określ dobrze świat przedstawiony, bo czytelnik niewprawiony ma spore problemy w poruszaniu się po nim.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajrzyj do mnie :) Nominowałam Cię do LBA :)))

    OdpowiedzUsuń